No to już prawie lotnisko! Jeszcze kilka chwil i będę. Przyznam, że jestem nieco zdenerwowana – to w końcu mój pierwszy lot samolotem! Na szczęście, lecę z moją przyjaciółką, która na pewno przeprowadzi mnie przez te wszystkie kontrole… Choć nie ukrywam, mam coraz większego stresa!
No dobra, przyjechaliśmy. Wchodzę do budynku lotniska. Wstyd się przyznać, ale jestem tu po raz pierwszy! Koleżanka od razu ciągnie mnie gdzieś w lewo i prosi, abym przygotowała się do nadania bagażu. Trochę panikuję, ale na szczęście moja droga Bożenka od razu mi mówi: „Zosiu, spakuj klucze, pieniądze, dokumenty, lekarstwa do podręcznej torebki”. Jeszcze nie wiem po co, ale słucham mądrzejszej od siebie. Potem Bożenka wyjaśniła mi, że to w razie zagubienia bagażu. No faktycznie, bez dokumentów byłoby krucho. A powrót do domu bez kluczy do mieszkania? – lepiej o tym nie myśleć. Kolejka powoli przesuwa się do przodu, aż w końcu przychodzi pora na nas. Miłemu panu za ladą podaję swój paszport, kładę bagaż i… „Zosiu! – Ty masz nadbagaż” – woła głośno moja najlepsza przyjaciółka. „Nadbagaż?” „Tak, spakowałaś za dużo kilogramów”. Dopiero teraz dowiaduję się, że samolot to nie osobowy do Leszna; można zabrać nie więcej niż 20 kg. Na szczęście moja Bożenka ma mniej rzeczy i może wziąć część mojego bagażu. Po chwili jesteśmy gotowe, a moja torba waży 19 kilo – czyli wszystko w porządku! Nie muszę nic dopłacać! Otrzymuję od obsługującego mnie pana kawałek papieru z naklejką. „Uważaj na to i nie zgub” – przestrzega mnie koleżanka – „to Twoja karta pokładowa i potwierdzenie, że nadałaś bagaż”.